To nie jest recenzja, ale pytanie: czy warto zmienić Mavika Air na Mavika Air 2? A może zamiast tego… Mavic 2 Pro/Zoom? Zauważyłem, że wiele osób ma taki dylemat. Proszę tu hejterów i posiadaczy „dwójki” o uszanowanie mojego zdania, bo to NIE JEST recenzja waszego wspaniałego sprzętu! Bo na pewno taki jest.

Na wstępie zaznaczę: nie mam jeszcze Mavica Air 2. Mam „jedynkę”. Jednak myślałem nad przesiadką i nadal myślę, a ponieważ nie jest to decyzja na najbliższy okres, postanowiłem temat zbadać. I na tym chcę się skupić. Ostrzegam, jak zwykle będzie długo i subiektywnie. Na razie poteoretyzuję, wszystko opieram na ty, co znalazłem w sieci, a jeśli się mylę, proszę o sprostowanie.

Mavic Air 2 bezapelacyjnie jest świetnym dronem. Ma fantastyczne możliwości, dobrze się nim lata, robi niezłe zdjęcia i filmy, bateria wystarcza na długo, a sygnał jest stabilny. Ale w czym jest lepszy od MA? Czy warto obecnego drona w wersji FMC sprzedać za koło 2500 zł i dołożyć drugie tyle? Poniżej moje wnioski, oparte na znalezionych materiałach i własnych doświadczeniach z wersją pierwszą.

Przepisy

Dla mnie to ważna kwestia. Chciałbym latać legalnie, nie tylko przez najbliższe kilka miesięcy, ale przez dwa lata. Mam Świadectwo Kwalifikacji, ale w tej kwestii szczegółowych przepisów (krajowych) jeszcze nie ma, skupiam się więc na kategorii „open”, która będzie dotyczyła większości użytkowników. Nie wygląda to ciekawie, i o ile nie stanie się jakiś cud, Mavikiem Air 2 już od stycznia będziemy mogli latać w kategorii „open” tylko zachowując poziomą odległość 50 metrów od ludzi i zdając egzamin w ośrodku szkolenia! Na temat przepisów bardziej rozpisałem się w tym poście i tam właśnie sporo miejsca poświęciłem MA2.

4k60 i slow-motion

Nagrywanie w 4k60 oraz slow motion 240 fps. Dla filmowca-amatora, filmowca-youtubera – super. Do sportów – super. Dla filmowca-artysty – nie do końca potrzebne, bo on i tak będzie nagrywał w 24 klatkach. Ja bym chętnie nagrywał w 4k i 50/60 klatkach, dla amatora zawsze to dodatkowa możliwość naprawy swoich błędów w trakcie montażu. Jednak w ogóle mało filmuję i obecne możliwości wystarczają mi. Ze slow motiom zapewne skorzystałbym kilka razy.

Ulepszony APAS i FocusTrack

APAS 3.0, dodatkowe czujniki. To jest coś, na czym skupia się wielu youtuberów. Owszem, dla vlogera, który chce się nagrywać podczas biegania, ma to sens. Dla osoby skupionej bardziej na zdjęciach czy ogólnie pojętym filmowaniu z góry, niekoniecznie. Dla takiej osoby już samo wykrywanie przeszkód jest wystarczające (i ratuje czasem życie, ale rzadko). Na dodatek ta technologia wciąż odbiega od systemów Tesli 🙂 Jak widać na filmach, nie można jej do końca ufać. Wciąż nie ma też czujników z boku. Z tego co widzę w filmach, APAS nieumiejętnie użyty to taki „system automatycznego rozbijania drona”, bez względu na to, czy mamy MA1, czy MA2 🙂

FocusTrack – oczywiście takie funkcje jak śledzenie czy POI są super. Pewnie bardziej rozbudowane niż w Air1. Choć bardziej zaawansowani „filmowcy” ufają bardziej swoim dłonią, to chyba każdy czasem z tego skorzysta. W Maviku Air 1 było to mniej rozbudowane, stąd wiele osób wspomagało się na przykład aplikacją Litchi, która wprowadzała nowe tryby. Ale…

APAS 3.0 i FocusTrack nie są dostępne podczas nagrywania w 4K przy 60, 50 i 48 fps, 2,7 K przy 60, 50 i 48 fps oraz 1080p przy 120 i 240 fps.

Czyli jednak nie jest tak różowo. Być może procesor nie daje rady jednocześnie przetwarzać materiału w wyższej rozdzielczości, i jednocześnie rozpoznawać ruchome obiekty? W każdym razie przy 4K pozostaje „zwykłe” 24-30 fps. Oczywiście dla większości osób to nie będzie miało znaczenia.

Wykonanie

Co do wykonania nie można chyba mieć zastrzeżeń, nikt z recenzentów nie miał. Zaletą w Air 1 może być wygodniejsza osłona kamerki oraz sam fakt, że gimbal jest po bokach osłonięty (mniejsze ryzyko uszkodzenia przy upadku). Nie wiem jednak, czy dzięki takiemu odsłonięciu kamera w „dwójce” nie ma dodatkowego pola manewru (na boki). Silniki są mocne, radzą sobie świetnie z wiatrem, a dron zachowuje się w powietrzu bardzo stabilnie, umożliwiając wykonywanie zdjęć przy dłuższym czasie naświetlania. Mavic Air jest pod tym względem bardziej „nerwowy”. Co chwilę szarpnięciami poprawia swoją pozycję. To jest duży plus. Podobno można wykonywać zdjęcia z kilkusekundowym czasem ekspozycji bez poruszenia. W „jedynce” dwie sekundy to już wyczyn.

Co mnie (i nie tylko mnie) zastanawia, to możliwość odwrotnego zamontowania śmigieł. Oczywiście są tam oznaczenia, a oprogramowanie podobno ostrzega przy błędnym montażu, ale… od „zawsze” standardem było uniemożliwienie tego. Nie słyszałem o dronie, w którym dałoby się odwrotnie zamocować śmigła. Albo był podział na gwint prawo/lewoskrętny, albo inna blokada. Da się bez tego żyć, ale po co rezygnować z dobrych, ogólnie przyjętych standardów bezpieczeństwa, które są szybkie i wygodne.

Occusync 2.0

To na pewno jest duży postęp w stosunku do „jedynki”. Poprawa stabilności połączenia, mniejsza odporność na zakłócenia. Nawet pomimo tego, że jest tu wersja CE o ograniczonej mocy. Wszyscy krytykowali WiFi w Air 1 i w Sparku. Napiszę jednak, czym Occusync nie jest.

Occusync to nie jest jakaś magiczna technologia. To są fale radiowe, o takim zakresie częstotliwości, jakie ma WiFi. I o tej samej mocy, bo ograniczonej przez lokalne przepisy.

WiFi nie nadaje się do dronów. Obowiązują tu limity ustalone przy tym protokole, na przykład – kanał nie zmieni się sam w trakcie lotu. Nikt tego nie projektowył dla pracy w ruchu. Occusync to inny protokół, dopracowany do lotów, na przykład tutaj częstotliwość może się zmieniać w zależności od zakłóceń. Jest w nim na pewno wiele innych usprawnień. Ale to nie oznacza, że jest całkiem odporny na zakłócenia. Nie oznacza to też, że lepiej „przechodzi” przez budynki – to wciąż fale radiowe o właściwościach zbliżonych do WiFi. Żelbet wciąż będzie przeszkodą trudną do pokonania.

Czy jednak jest to każdemu potrzebne? Nie zdarzyła mi się nigdy utrata łączności, bo w mieście latam blisko. Startuję, robię zdjęcia, filmy, nie oddalam się poza zasięg wzroku, najbliższych budynków. Poza miastem nie ma problemu, żeby odlecieć na kilkaset metrów (na granicy VLOS) bo nie ma zakłóceń. Jak chyba każdy wie, Mavica Air można przełączyć w tryb FCC – czyli nadawanie z podwyższoną, nielegalną w Europie mocą. I tu już Air ma całkiem przyzwoite wyniki. Occusync natomiast zadziała tylko w wersji CE. Sygnał i tak będzie stabilniejszy niż przez WiFi. Dla przeciętnego użytkownika (latającego VLOS) z WiFi w Maviku Air można jednak żyć.

Aplikacja

Mavic Air 2 korzysta z aplikacji DJI Fly. To nowy program, który pojawił się wraz z Mavikiem Mini. Poprzednie modele korzystały z DJI Go4, a drony sprzed Phantoma 4 korzystały z DJI Go. Widać więc, że co jakiś czas DJI wprowadza nową aplikację. Zapewne po to, aby odciąć się od poprzednich modeli – taka aplikacja musi obsługiwać je wszystkie, wszystkie funkcje modeli poprzednich i nowych. Gdyby dodają nowy system śledzenia, muszą sprawić, by starsze drony wciąż działały poprawnie. Nie mogą też usuwać starszych funkcji. Wszystko się rozrasta i ma coraz większe wymagania. W ten sposób użytkownik starego Phantoma 3 ze starszym androidem nagle przestałby mieć możliwość korzystania ze swojego drona, bo aplikacja ma już zbyt duże wymagania sprzętowe. To ma sens.

Ale teraz o minusach. Zapewne wiele osób pamięta, jak pojawił się Spark. Nagle okazało się, że niektóre funkcje aplikacji, dostępne z Mavikiem czy Phantomem, zniknęły, gdy korzystało się z mniejszego drona. To proste, DJI zablokowało je, by nie robić konkurencji innym swoim modelom. Spark jak najbardziej obsługiwał te funkcje, Mavic Air też. Nawiasem mówiąc powstała nawet przerobiona, „nieoficjalna” wersja aplikacji DJI Go 4, w której te zaawansowane tryby były dostępne! Od strony „crackera” bo tu o crackowaniu, czy też reverse engineeringu można mówić, wygląda to tak: znajdziemy w programie zestaw instrukcji sprawdzający, czy podłączony model ma obsługiwać tą funkcję. Zmieniamy ją, czasem wystarczy czasem jeden bajt. I już ograniczenia znikają.

Wracając do DJI Fly, tu też (jak twierdzą pierwsi użytkownicy) na początku były pewne dodatkowe ustawienia, jak na przykład regulacja czułości pokrętła ustawienia kamery. Później ta możliwość znikła. Nie wiem ile w tym prawdy, ale aplikacja wygląda naprawdę ubogo w stosunku do poprzedniczki. W DJI Go 4 mieliśmy na górze wyraźny pasek z postępem lotu, czasem do RTH, przewidywanym i sumarycznym czasem lotu. Po zbliżaniu się do przeszkód pokazywały się wyraźne kolorowe oznaczenia, a po lewej był trójkąt oznaczający, czy latamy z APAS, czy też musimy bardziej uważać. W opcjach można było zmieniać czułość pokrętła gimbala i ustawiać zaawansowane rzeczy, jak kolorystykę. Tu podobno nawet nie widzimy, czy robimy zdjęcia w JPG, czy w RAW (trzeba wejść w ustawienia).

To wszystko świadczy o tym, że DJI postawiło na przejrzystość i łatwość obsługi dla amatora. I super, wszyscy na początku to chwali. Ale dla bardziej zaawansowanego amatora okazuje się, że to taka wersja „light”. I pojawia się myśl: czy to przypadkiem nie jest tak, że DJI wepchało tu te wszystkie bajery, Occusync 2.0, lepszą matrycę, długi czas lotu, ale musiało coś ograniczyć? W końcu jedyną konkurencją Dla Mavika Air 2 będzie… Mavic 3 Pro. Pro musi więcej i oprócz (to przecież pewne) dużo lepszej matrycy, musi mieć też funkcje „Pro”. Może przesunięto więc pewne zaawansowane ustawienia do wyższego segmentu.

Czy DJI coś z tych funkcji przywróci? Na pewno coś poprawią, podobno w wersji na iOS już jest więcej niż w androidzie. Może dodadzą dodatkowe ikonki, oznaczenia, lepsze powiadomienie o kończącej się baterii (teraz podobno jest z tym słabo i można się zdziwić, gdy dron sam w pewnej chwili wyląduje). Ale czy będzie wszystko? Zdarzyła się już taka sytuacja, że użytkownicy Sparka masowo wręcz żądali czegoś, co było wcześniej, a DJI powiedziało: „nie, kupiliście drona bez tej funkcji, wiedzieliście o tym, nie dodamy jej”.

Bateria

Tu nie ma się nad czym rozwodzić. Mavic Air 2 nie lata wprawdzie obiecanych 33-34 minut, wszyscy zgodnie twierdzą, że raczej 25, ale jest to postęp i duży komfort. Mavic Air też nie osiągał deklarowanego czasu (21 minut) choć tu różnica wydaje się mniejsza – w rzeczywistości latał od 16 do 18 minut.

Jednak i tu nie ma tragedii. Zauważyłem, że przeważnie ląduję mając 30-40% baterii. Po prostu latam, robię zdjęcia, ląduję. Zwykle nie robię filmów z wieloma powtórzeniami ujęć, osobiście nie mam więc aż takiej potrzeby dołożenia czasu lotu. Mam trzy baterie, ląduję (choćby na ręce) i latam dalej.

Po dwóch latach, kilkudziesięciu cyklach i wymianie śmigieł na Master Airscrew (o których później, a które dodają trochę czasu lotu), wychodzi na to, że przy 16-17 minutach lotu pozostaje mi 30-35% baterii. To chyba całkiem niezły wynik! W statystykach aplikacji Go 4 moje nowe loty (z tymi śmigłami) zaczęły pojawiać się na szczycie listy posortowanej według długości lotu.

Matryca – zdjęcia

Matryca interesuje mnie najbardziej. Tu producent zapewnia o wielkim przeskoku technologicznym. Matryca quad bayer 48 megapikseli. Olbrzymia ilość tych pikseli. I jest to nieco na wyrost. Oczywiście nie twierdzę, że matryca jest gorsza niż w MA1. Jest na pewno lepsza, nowocześniejsza i ma wiele zalet. Myślę tylko, że nie można oczekiwać cudów.

Ta matryca jest już stosowana w smartfonach i została dość dobrze sprawdzona. Zwykła matryca sczytuje pojedyncze piksele odczytując po 4 subpiksele na raz (2 zielone, czerwony, niebieski). Tak powstaje gotowy piksel. W matrycy quad bayer układ subpikseli jest inny, a matryca może sczytać je pojedynczo i stworzyć z nich inne grupy. To oczywiście zwiększa rozdzielczość, ale teoretycznie w ślad za tym nie powinna iść duża ilość dodatkowych szczegółów. A już na pewno nie cztery razy większa. Obraz jest nieco ostrzejszy, ale jak to mówią „fizyki nie przeskoczysz”. Jest to po części interpolacja, subpiksele są naprawdę malutkie (po prostu 4-rotnie mniejsze niż przy 12mp), co więcej, jak zawsze ogranicza nas zdolność rozdzielcza obiektywu. Tak mały obiektyw, zapewne nie wykonany z perfekcją jak najdroższe obiektywy dla lustrzanek, nie jest w stanie uzyskać tak dużej rozdzielczości (co już niejednokrotnie testowano).

Tak mały piksel to też mniejsza ilość światła i większy szum, ale z drugiej strony – korzystając z trybu 12mp szum może być mniejszy, niż w starszym typie matrycy.

Zapis zdjęcia w pełnej rozdzielczości zajmuje podobno ok. 5 sekund (co już pokazał autor „Drone in Warsaw” w swoich słynnych panningach), co zapewne jest związane z obliczeniami. To nie jest czysty obraz z matrycy, tylko mocno przetworzony.

Są też oczywiście zalety. Ta matryca jest świetna do HDR, jest znacznie lepsza do zdjęć nocnych. To za sprawą specyfiki, matryca może wykonać „jednocześnie” dwa zdjęcia o różnych ekspozycjach. Wtedy jednak nie można zapisać pełnych 48 megapikseli, a tylko 12. Ta sama właściwość dotyczy też filmów, gdzie przecież nie da się zapisać wersji „RAW” z AEB. W tym przypadku nowa matryca da olbrzymią przewagę. Niestety wciąż filmy nocne wychodzą kiepsko, a zdjęcia mają dużo szumu.

W zwykłych, dziennych warunkach, gigantycznej przewagi nad MA1 nie ma. Zresztą robienie zdjęć w 48mp zaleca się wyłącznie w dobrych warunkach oświetleniowych. Miałem okazję porównać zdjęcia rzepaku. Zdjęcia z MA2 nie są ani ostrzejsze, ani bardziej szczegółowe (no, może trochę). Niestety nie mam tego porównania, a nie znam osobiście nikogo z MA2. A szkoda, chętnie zrobiłbym takie porównanie. Posilę się więc tylko kilkoma przykładami.

DJI zrobiło na swojej stronie porównanie, w którym wykazuje wielką przewagę nad Mavikiem Air. Niestety w zwykłym trybie (48mp vs 12mp) różnic nie ma wcale. Cytując:

Mavic Air 2 offers more image details than Mavic Air, which are especially noticeable when you zoom into the image

No więc patrzę na zdjęcie, na powiększenie, robię powiększenie z powiększenia, i to jest efekt porównania:

Nie będę zdradzał, które zdjęcie jest z którego drona. Pełne porównanie jest na stronie DJI. W kolejnej części przy porównaniach wyższych ISO, trybu HDR i SmartPhoto oczywiście różnica jest widoczna gołym okiem, tak że przewaga jest wyraźna, ale nie w zwykłym trybie RAW/JPG, w dziennych warunkach.

Co do trybu HDR powstaje pytanie, czy bardziej zaawansowany amator użyje trybu SmartPhoto, czy może jednak będzie wolał AEB 5xRAW, w którym będzie miał wpływ na końcowy efekt? Na plus SmartPhoto jest możliwość robienia zdjęć obiektów w ruchu – tu oczywiście AEB spowoduje poruszenie, podczas gdy nowa matryca zrobi dwa zdjęcia właściwie w tym samym czasie.

Jeśli więc o zdjęcia chodzi, oczywistym wyborem wydaje się Mavic 2 Pro. Ma 20-megapikselową 1-calową matrycę. Każdy piksel ma czterokrotnie większą powierzchnię, niż w trybie 12mp matrycy MA2. Do tego znacznie lepsza optyka i przesłona. To szczególnie dobre dla filmowców, bo nie trzeba używać filtrów, ale i przy zdjęciach lekkie domknięcie przysłony powoduje zwiększenie ostrości (dla M2P optymalne jest 4-5.6).

Na kanale HalfChrome w tym filmie jest świetne, rzeczowe porównanie trybu 12mp do 48mp, przede wszystkim jest też krótkie objaśnienie szczegółów dotyczących praw fizyki, których ta żadna mała matryca nie przeskoczy. Na koniec autor pokazał porównanie do Mavika 2 Pro i tu sprawa jest jasna – M2P zwycięża w kategorii „jakość zdjęć”. 20 megapikseli, takich „dużych”, daje znacznie lepszy obraz, niż 48.

Oczywiście M2P jest znacznie droższy, pozostaje tylko pytanie, czy dla osoby będącej zaawansowanym amatorem w fotografii, nie lepiej wybrać używanego M2P, lub dozbierać do wersji standardowej?

Matryca – filmy

Tu już sytuacja wygląda znacznie lepiej, na korzyść MA2. Ta matryca daje znacznie większe możliwości – filmy w HDR to świetna sprawa. Tu oczywiście nie ma możliwości robienia klatek z różną ekspozycją, więc matryca quad bayer daje duże możliwości. Na tym samym kanele, co powyżej, jest film pokazujący, jak to wygląda. Nagrywać w HDR można do rozdzielczości 4k30.

W porównaniu do Mavika 2 Pro, który też jest dla mnie alternatywą, pojawia się jeszcze jeden zarzut wobec droższego modelu, właśnie w filmach. Natywna rozdzielczość matrycy w Air 2(12mp – 4056 pikseli w poziomie) tak samo jak w Air 1, jest w poziomie zbliżona do 4k (3840 pikseli). Nagrywając film mamy więc sytuację, że dokładnie 1 piksel na matrycy zapisuje się jako jeden piksel w filmie (jak w przypadku zdjęć) z polem widzenia pewnie nieco mniejszym niż 84°. Matryca M2P ma większą rozdzielczość (odpowiada to rozdzielczości 5,5k). I teraz, jeśli chcemy mieć pełne pole widzenia (75°) trzeba obraz zmniejszyć za pomocą interpolacji (tzw. downsampling), a to zawsze wpływa na jakość. Podobno różnica jest niezauważalna lub ledwie widoczna, ale jednak. Filmowanie M2P z natywną rozdzielczością 4k oznacza zmniejszenie pola widzenia do 55° (tryb HQ). Jest w sieci sporo porównań, nie sądzę, żeby nawet dla zawodowca takie skalowanie obrazu stanowiło wielki problem, ale na pewno obraz jest mniej ostry. Jeden z przykładów takich porównań jest w tym filmie. Pomimo tego, według kilku recenzentów na youtube, M2P wciąż (pomimo downscalingu) daje lepszy obraz, niż drony z 12-megapikselową matrycą.

Rozmiar

Rozmiar też ma znaczenie. Przynajmniej dla mnie. Idę w góry, pakuję Mavika Air do małego futerału, który był już na wyposażeniu. Cały futerał z dronem ma wymiary 20x12x6 centymetrów. Zmieści się nawet w większej kieszeni bluzy czy kurtki. Kontroler ma wymiary mojego Samsunga S9 (jest oczywiście znacznie grubszy), mieści się nawet w kieszeni spodni. Razem ważą 430 + 232 czyli 662 gramy. Jak będzie z Mavikiem Air 2? Dron jest rozmiarami bardziej zbliżony do Mavika Pro, a waga kompletu dron + kontroler (570+393) to 963 gramy. Dla porównania zestaw M2P waży 1227g. Zarówno Mavic Air jak i Mavic Air 2 mają na wyposażeniu w wersji FMC torbę na ramię, ale nie biorę jej tu pod uwagę – osobiście z niej nie korzystam, gdyż na wycieczki wolę zwykły plecak.

Pod względem mobilności wygrywa więc MA. Tak, wiem, że od mobilności jest tu Mavic Mini (często porównywany do MA2, bo podobny), ale jemy zbyt wiele brakuje, bym brał go pod uwagę (zasięg, RAW, 4k).

Zestaw niedzielnego turysty górskiego

Głośność

To zdecydowanie największa wada Mavica Air. Jest głośny, a dźwięk jest wysoki i nieprzyjemny dla ucha. Mavic Air 2 jest znacznie cichszy, prawie dorównuje wersji Pro. To naprawdę nieprzyjemne, kiedy startuję (albo już lecę) i wszyscy się gapią, bo dron hałasuje jak rój szerszeni.

Dla mnie wyjściem był zakup cichych śmigieł Master Aiscrew. Były one dość drogie (ponad 100 zł), ale moim zdaniem było warto. Air nadal nie jest tak cichy jak „dwójka”, to raczej coś pomiędzy, ale jego odgłos nie jest już tak nieprzyjemny. Fale dźwiękowe o niższym tonie są słabiej słyszalne z większej odległości i Air nie zwraca na siebie takiej uwagi z ponad 100 metrów, jak wcześniej.

Tutaj jest jedno z wielu porównań głośności MA1 do MA2. Oczywiście nie ma co patrzeć na wskazania w decybelach, raczej na subiektywne odczucie.

Tak przy okazji – nigdy nie założyłbym chińskich, nieoryginalnych śmigieł. Tu robię wyjątek, bo to znany od dawna, amerykański producent śmigieł.

Wygrywa tu oczywiście, mimo „cichych” śmigieł, Air 2. I jest to jedna z cech, dla których chciałbym go mieć.

API

To nie dla każdego będzie ważne, ale jeszcze nie ma i w najbliższej przyszłości nie będzie API dla Mavika Air 2. DJI w maju ogłosiło, że przez najbliższe trzy miesiące będą pracować nad API dla Mavika Mini, a dopiero później będą działać w zakresie MA2. Tak więc możemy się spodziewać, że najwcześniej pod koniec roku.

Dla kogo to jest ważne? Dla osób używających do sterowania dronem oprogramowania firm trzecich. Na przykład Litchi (ja go używam), które oprócz zaawansowanych trybów POI i śledzenia oferuje wykonywanie zaplanowanych misji. Na przykład – w komputerze wyznaczasz trasę przelotu, zdjęcia, jak ma się zachowywać dron, a on sam będzie to wszystko powtarzał. Robi się tak na przykład dowolne hyperlapse. Są też programy pozwalające na stworzenie ortofotomapy (zdjęcia top-down z całego obszaru) czy skaningu 3D obiektów. Tak więc na razie jest to dostępne w MA1, na MA2 trzeba będzie poczekać pół roku.

Podsumowanie

Kupując w tej chwili nowego drona, jako amator, na 100% kupiłbym właśnie Mavica Air 2. I to w wersji Fly More Combo. Oczywiście, o ile nie przeszkadzałyby mi nadchodzące zmiany w przepisach.

Jako zadowolony użytkownik drona Mavic Air (1) stwierdziłem jednak, że jeszcze nie czas na zmianę. Oczywiście Mavic Air 2 jest świetny pod prawie każdym względem (tylko rozmiar mi nie odpowiada), ale poczekam jeszcze, co się wydarzy. A może zdecyduję się na Mavika 2 Pro? Może postawię na jakość zdjęć? A może jednak… poczekam do początku przyszłego roku, nacieszę się obecnym (całkiem przyzwoitym) sprzętem i zobaczę, co przyniosą nowe przepisy i nowy Mavic 3 Pro. W najgorszym wypadku Mavic Air wciąż będzie miał jakąś wartość (jako mieszczący się w klasie C1) i na pewno ktoś go odkupi.

Myślę też, że osoby z ograniczonym budżetem zrobiły dobry interes odkupując teraz używane Maviki Air (pewnie od osób chcących mieć MA2), gdyż jest to świetny dron, niewiele ustępujący następcy w typowych, amatorskich zastosowaniach.

PS. Przepraszam obecnych użytkowników drona o nazwie Mavic Air, że bezczelnie dokładam do nazwy ich zabawki tę „jedynkę”. Wiem że nasz ulubieniec nie ma takiego symbolu. To tylko dla czytelności.